Legia Warszawa, jedna z największych klubów piłkarskich w kraju, przechodzi trudny okres ze względu na niezadowalające rezultaty i występy drużyny, które rozczarowują jej fanów. Gorączka niezadowolenia rośnie, a z trybun stadionu płyną coraz ostrzejsze zaklęcia w stronę zawodników. Nie jest tajemnicą, że frustracja sympatyków z Łazienkowskiej ma tendencje do eskalowania w agresję fizyczną.
Zjawisko tzw. „rozmów wychowawczych”, prowadzonych przez kibiców z graczami po meczach, jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych i niechlubnych elementów polskiej kultury futbolu. W ramach tej praktyki, zdezorientowani piłkarze stoją przed trybunami pełnymi gniewnych fanów i muszą słuchać oskarżeń oraz wyzwisk skierowanych w ich stronę.
Kolejnym niepokojącym aspektem są „wizyty” kibiców, których można wręcz określić mianem bandytów, na treningach lub w szatni drużyny. Niekiedy spotkania te przybierają bardziej agresywną formę i dochodzi do rękoczynów.
Piłkarze Legii Warszawa często doświadczają takich ataków ze strony swoich fanów. Najbardziej głośne przypadki to uderzenie Jakuba Rzeźniczaka przez stadionowego lidera w 2011 roku oraz brutalne napaści na zawodników na klubowym parkingu po przegranej z Lechem Poznań w 2017 roku.
Podczas jednej z takich napaści, lider fanowskiego klubu Legii wszedł do klubowego autobusu i wezwał zawodników na zewnątrz. Po tym jak piłkarze opuścili pojazd, zostali zaatakowani przez chuliganów, którzy celowali głównie w tył głowy oraz twarz zawodników. Celem było upokorzenie, ale nie spowodowanie poważniejszych urazów. Nawet asystent trenera Aleksandar Vukovic nie uniknął pobicia.
Mimo tych drastycznych incydentów, które miały miejsce w przeszłości przy Łazienkowskiej, nie podjęto odpowiednich działań, aby zapobiec im w przyszłości. Kolejny szokujący incydent miał miejsce w 2017 roku. Po przegranym meczu w Płocku z Wisłą, rozwścieczeni kibice Legii podążyli za klubowym autokarem do Legia Training Center. Wdarli się tam do autobusu i doszło do rękoczynów. Kilku piłkarzy zostało uderzonych.