5 kwietnia 2021 roku, polska scena muzyczna straciła jednego ze swoich najbardziej rozpoznawalnych gwiazdorów – Krzysztofa Krawczyka. Trzy lata po tej tragicznej stracie, Robert, asystent i prywatny kierowca piosenkarza, postanowił podzielić się swoimi refleksjami na temat ostatnich dni życia Krawczyka. „Pomagałem mu przechodzić przez codzienność, niosąc go na rękach. Ta sytuacja zdarzyła się niejednokrotnie, ale w tych ostatnich chwilach przeczuwałem, że coś jest nie tak…” – wyznał w rozmowie z mediami.
Krzysztof Krawczyk był symbolem polskiej sceny muzycznej i autorem wielu przebojów. Niestety, tuż przed swoją śmiercią, stał się ofiarą pandemii koronawirusa i musiał zostać hospitalizowany. Choć dwa dni przed odejściem poinformował o poprawie swojego stanu zdrowia i opuszczeniu szpitala, 5 kwietnia doznał nagłego osłabienia w swoim domu w Jedliczach niedaleko Grotnik. Szybki transport do szpitala nie uratował go jednak przed śmiercią. Jako przyczynę zgonu, żona artysty, Ewa Krawczyk, podała skomplikowany stan jego zdrowia z powodu wielu chorób współistniejących.
Jednak to ostatnie dni życia Krzysztofa Krawczyka są głównym tematem mówionym przez Pana Roberta, prywatnego asystenta i kierowcy piosenkarza. „Pamiętam naszą pierwszą podróż na lotnisko jakby to było wczoraj. Był zachwycony tym, że zabieram go swoim amerykańskim samochodem – Pontiacem. Później było jeszcze Chevrolet, a następnie specjalnie zamówiony Mercedes Sprinter wyposażony w garderobę i łóżko. Podróżowaliśmy razem po Polsce i Europie, a ja starałem się zapewnić mu maksimum bezpieczeństwa podczas koncertów. Przez te 18 lat związania z nim, pokochałem go jak brata i szanowałem jako artystę oraz człowieka. Dzielił się ze mną wieloma swoimi sekretami…” – opisał Pan Robert w wywiadzie dla ShowNews.