Demograficzne trzęsienie ziemi na horyzoncie: Czy ludzkość stoi u progu zanikania?

Ruchy demograficzne, które miały miejsce w ostatnich latach, sugerują niepokojący scenariusz. Nasza planeta może być świadkiem niezwykłego zjawiska, kiedy globalna populacja osiągnie swój szczyt w przyszłości, przekraczając 10 miliardów mieszkańców w szóstej dekadzie stulecia XXI, by następnie zacząć maleć.

W przypadku krajów o wyższym poziomie dobrobytu ten proces już się rozpoczął. Populacja Japonii zaczął gwałtownie spadać, a straty osiągają średnio 100 osób na godzinę. Wskaźniki dzietności gwałtownie obniżyły się także w Europie, Ameryce oraz Azji Wschodniej. Trend ten jest widoczny również w wielu krajach o umiarkowanych i niskich dochodach.

To zaskakujące odwrócenie tendencji. Jeszcze dekadę temu eksperci demograficzni przewidywali, że liczba ludności może nawet wzrosnąć do 12,3 miliarda, wobec obecnego poziomu około 8 miliardów. Od lat 60. XX wieku ekolodzy namawiają do powstrzymania globalnego przyrostu naturalnego, aby uratować środowisko. W 1968 roku organizacja The Population Bomb przewidziała masowe klęski głodu i apelowała o szeroko zakrojoną kontrolę urodzeń. W obecnej rzeczywistości stoimy jednak przed zupełnie innym wyzwaniem – spowolnienie tempa przyrostu ludności oraz spadek populacji w krajach bogatych.

Spadek liczby ludności globalnej może mieć poważne konsekwencje dla środowiska. W wielu regionach Europy, Ameryki Północnej i części Azji Północnej zjawisko wyludniania jest obserwowane od dziesięcioleci. Oczekuje się, że do 2045 roku liczba osób powyżej 80 roku życia podwoi się. Do niedawna Chiny były najludniejszym krajem na świecie, ale teraz ich populacja maleje. Przewiduje się, że do końca XXI wieku liczba mieszkańców Chin zmniejszy się o dwie trzecie.

Japonia, która była kiedyś jedenastym najludniejszym krajem na świecie, prawdopodobnie do końca stulecia straci połowę swojej populacji. Zjawisko to nazywane jest transformacją demograficzną i zachodzi, gdy kraje przechodzą od gospodarki rolniczej do przemysłowej. Kiedy niski wskaźnik urodzeń łączy się z niskim wskaźnikiem zgonów, populacja zaczyna maleć.

Skąd nagłe zainteresowanie depopulacją? W 2020 roku, wraz z wybuchem pandemii COVID-19, wskaźniki urodzeń gwałtownie spadły, a wskaźniki śmiertelności wzrosły. To przyspieszyło proces spadku liczby ludności na globalną skalę. Spadająca populacja stwarza poważne wyzwania ekonomiczne – mamy do czynienia z mniejszą liczbą pracowników oraz ze starzejącym się społeczeństwem, które wymaga wsparcia finansowego.

Pomimo że kwestia spadającej populacji dotyczy przede wszystkim krajów bogatych, nie jest to problem ograniczony tylko do nich. W Brazylii, kraju o średnich dochodach, tempo przyrostu naturalnego jest obecnie najniższe w historii. Do 2100 roku na świecie będzie jedynie sześć krajów, w których liczba urodzeń będzie przewyższała liczbę zgonów: Samoa, Somalia, Tonga, Niger, Czad i Tadżykistan.

Czy obniżenie liczby ludności na świecie może mieć pozytywny wpływ na środowisko? Ekolodzy od dawna mają taką nadzieję. Teraz mogą ją zrealizować, ale nie dzięki polityce kontroli urodzeń, lecz dzięki decyzji wykształconych i zamożniejszych osób o posiadaniu mniejszej ilości dzieci. To jednak nie jest gwarantowane, jeśli nie ograniczymy emisji oraz nie zmienimy wzorców konsumpcji w krajach rozwiniętych.