Wreszcie nastała zmiana w Arce Gdynia. Niechęć do Michała Kołakowskiego, który z ojcem Jarosławem zarządzał klubem, doprowadziła do odcięcia wsparcia finansowego. Miasto, kibice i mniejszościowy udziałowiec Arki dość mieli „przybyszy z Warszawy”. Mimo że Kołakowscy wydostali MZKS z głębokiego kryzysu finansowego, kupując akcje od Dominika Midaka i stabilizując klub, atmosfera stała się dla nich nieznośna.
Marcin Gruchała, popierany przez prezydenta miasta i fanów, w najbliższym czasie – być może jeszcze przed końcem roku – przejmie kontrolę nad klubem. Kołakowscy pozostawią go na czele tabeli, z dużymi szansami na awans do Ekstraklasy. Pomimo rozpowszechnianej plotki, że nie zależy im na awansie ze względu na większe koszty, takie insynuacje są absurdalne. W porównaniu z Fortuna 1 Ligą, gra w Ekstraklasie generuje znacznie więcej pieniędzy.
Drużyna Arki pod wodzą Wojciecha Łobodzińskiego zasługuje na podziw. Pomimo trudności, m.in. braku kibiców na stadionie czy niepewności finansowej, piłkarze skupili się na swoich zadaniach i wypełnili je znakomicie. Są na pierwszym miejscu w tabeli dzięki dobremu trenerowi i odpowiedniej strategii. Wszystko to jest dziełem zarządu, którego już nie chcą w klubie.
Gruchała przejmie dobrze funkcjonujący klub. Jednak pozostaje pytanie, co zrobi podczas przerwy zimowej i jaką ekipę sobie dobierze. Czy zdoła przekonać do powrotu byłego prezesa Arki, Wojciecha Pertkiewicza? A może weźmie ze sobą dyrektora sportowego Łukasza Masłowskiego? Trzeba pamiętać, że choć protestujący domagają się zmian, ktoś musi dobrze zarządzać tym projektem. Wiadomo, że pieniądze wrócą, ale trzeba je mądrze wydawać.
Dziś czeka gdynian najważniejszy mecz sezonu – derby Trójmiasta z Lechią (transmisja w Polsacie Sport Extra od 20.20). Lechia jest na trzecim miejscu w tabeli i ma trzy punkty straty do Arki. To prawdziwy hit szesnastej kolejki. Stadion nareszcie będzie wyglądał tak, jak powinien. Choć kibice Lechii będą oglądać mecz w telewizji.
Pytanie, jak nagła zmiana wpłynie na zespół gospodarzy? Czy nie będą zbyt zdeterminowani, kiedy zamiast cichych głosów kilkuset kibiców usłyszą doping tysięcy fanów? Emocje są dobre i potrzebne, ale tylko wtedy, gdy nie przeważają nad rozsądkiem.
Ostatnie dwa zdania mogą stanowić podsumowanie sytuacji Arki Gdynia. Jeśli ustępujący właściciele robili wszystko źle, dlaczego klub jest w tak dobrej kondycji? Czy bez konfliktu Arka miałaby teraz jeszcze więcej punktów i lepszą sytuację?